Archiwum Polityki

Narkomanka i szturmówka

Kiedy w czwartek 1 maja i w piątek 3 maja ujrzałem pomykające po mieście pojedyncze postaci z odpowiednio tęczowymi albo biało-czerwonymi sztandarami, szturmówkami i chorągiewkami w garści, przypomniał mi się pewien obraz. Ściślej: przypomniała mi się pomieszczona w sławnej ruskiej encyklopedii reprodukcja pewnego obrazu.

Ciężkie jak woda i ciemne jak noc polarna tomy stalinowskiej Wielkiej Encyklopedii Powszechnej to nie była jakaś „mityczna księga mojego dzieciństwa”, ale w rozmaitych wczesnych sezonach i w rozmaitych miejscach zdarzało mi się kartkować te woluminy. Tym się one – jak powszechnie wiadomo – odznaczały, że na każdej niemal stronie widniał portret Józefa Stalina. A jak nie na każdej stronie, to przy każdym haśle. A jak nie przy każdym haśle, to przy każdej dziedzinie.

Dziś, kiedy nawet wczorajsza wszechobecność portretów Saddama Husajna w Iraku jest już okolicznością historyczną, tamta wszechobecność Generalissimusa – z zachowaniem, ma się rozumieć, należytych proporcji – historyczna jest tym bardziej i nie bardzo jest już czym się ekscytować, śmieszne przestało to być dawno, tragizm epoki był gdzie indziej. Że niby smutne to jest dalej? Bez przesady – są rzeczy smutniejsze.

Wśród setek, a może setek tysięcy najprzerozmaitszych ujęć postaci Imperatora przykuł moją uwagę obraz też jemu poświęcony, choć bezpośrednio jego wizerunku pozbawiony. Ani nazwiska, ani imienia autora nie pamiętam, ale z oczywistych powodów musiał to być malarz współczesny, prócz daru realistycznego odrabiania rzeczywistości obdarzony też nie byle jakim darem koncepcyjnym. Na tle socrealistyczno-panegirycznego nachalstwa była bowiem w tym dziele koncepcja zgoła finezyjna.

Polityka 19.2003 (2400) z dnia 10.05.2003; Pilch; s. 92
Reklama