Archiwum Polityki

Bajończycy

Zdjęcie jest złej jakości, bo też odfotografowane zostało ze starej, wyblakłej i postrzępionej gazety „Polonia” Revue Hebdomadaire Polonaise z 5 czerwca 1915. Na górze, w paprociach, paru miejscowych gapiów (plus jeszcze mały chłopczyk po prawej), niżej w nieco nierównych rzędach stu czterdziestu ośmiu żołnierzy, z trzema wyjątkami, acz jednemu brak tylko kepi, kompletnie już po francusku umundurowanych. Ten na szaro, na dole, to instruktor porucznik Max Doumic. Trzeci od góry, pośrodku, obok wojaka bez regulaminowej bluzy Longin Winiarski, wuj inżyniera z Berlina Longina Wegnera, który mi to zdjęcie przesłał. W oddziale służyło jeszcze czterech braci Winiarskich, z których przeżył tylko jeden, został księdzem, dotarł do Polski i pochowany jest na wiejskim cmentarzu w Górce Pabianickiej.

Nazywano tych Polaków bajończykami, gdyż tutaj zaciągnęli się na ochotnika. Jak widać, nie tylko sławetne sumy bajońskie łączą Bayonne z Rzecząpospolitą. Zdjęcie, w momencie opublikowania go w „Polonii”, było już od miesiąca nieaktualne. 9 maja 1915 wzięli bowiem bajończycy udział w walkach pod Arras. Była to parszywa bitwa. Pétain dostał za nią komandorię Legii Honorowej, ale paradoksalnie on właśnie miał od początku najmniej złudzeń. Foch i Urbal, który zastąpił ostrożniejszego Maud’huy, rwali się do ataku. Pétain oponował, wskazując, że ofensywa jest nieprzygotowana, nawet zapasy amunicji niewystarczające. – Ce sont des fous (To szaleńcy) – wyraził się publicznie ze znanym sobie weredyzmem o Fochu i Urbalu. Jednak to ich zdanie przemogło. Francuzi atakowali falami zdobywając za każdym uderzeniem po kilkaset metrów terenu. W ciągu trzydziestu godzin zginęło ich pięćdziesiąt tysięcy.

Polityka 19.2003 (2400) z dnia 10.05.2003; Stomma; s. 98
Reklama