Zbieranie informacji statystyczno-finansowych niezbędnych do ułożenia listy 500 tylko z pozoru jest prostym zajęciem. Część firm szybko reaguje na nasz apel (dziękujemy) i przekazuje kopię formularza F-01 lub wypełnioną ankietę. Do wielu innych trzeba wydzwaniać, co czynią nasi ankieterzy. Rozmowy, jakie przy tej okazji prowadzą, bywają bardzo zaskakujące.
P: Czy mogę rozmawiać z prezesem?
O: Nie ma prezesa, jest już tylko syndyk.
P: Czy to biuro zarządu spółki?
O: Nie, to wartownia przy bramie.
P: Czy zastałem głównego księgowego Maciejskiego?
O: Proszę pani, pan Maciejski od pół roku jest szczęśliwym emerytem.
P: Dzień dobry! Dzwonię z tygodnika „Polityka”. Czy mam przyjemność rozmawiać z panem prezesem Kowalskim?
O: Nie, tu jego kierowca, ale chętnie udzielę pani wszystkich potrzebnych informacji.
P: Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z głównym księgowym Piotrem Niedbalskim?
O: (...) Uwaga, podaję pani mój adres e-mail, niech pani notuje (...), a na końcu kropka i „pl”, jak POLSKA LUDOWA.
P: (...) do listy 500 największych przedsiębiorstw.
O: A paaaanie, my się nie kwalifikujemy.
P: A ile pan ma przychodu za zeszły rok?
O: A tak ze 250 milionów...(od red.: ostatnia na liście firma ma z reguły niewiele ponad 200 mln zł obrotów)
P: Czy to firma PHU Tomasz Berys?
O: A tak, mąż rzeczywiście prowadzi taką działalność...
P: A ile ma przychodu?
O: Chyba coś ze 350 milionów...
P: Dzwonię z „Polityki”...
O: Ale pan jest upierdliwy (bip bip bip)