Archiwum Polityki

Jak Unia nas urządzi

Czy Unia nie będzie rządzić wszystkim? (...) Chociaż w przemówieniu Winstona Churchilla z 1946 r. w Zurychu znalazła się wizja Stanów Zjednoczonych Europy, dziś Brytyjczycy pierwsi będą protestować przeciw jednoczeniu państw europejskich. W 2002 r. nie ma nawet mowy o federacji europejskiej. Państwa narodowe są i w dalekiej jeszcze perspektywie pozostaną podstawowym czynnikiem stanowiącym na naszym kontynencie. Ale gospodarka światowa ma swoje wymagania. By stawić czoło konkurencji amerykańskiej i azjatyckiej, kraje europejskie stworzyły najpierw wspólną politykę rolną i wspólny rynek, wspólny handel zagraniczny, a nawet przyjęły wspólną walutę. Wszystko to przyczyniało się do imponującego wzrostu dobrobytu państw członkowskich, a rosnące powodzenie gospodarcze EWG (wcześniejsza postać Unii) przyciągało do niej coraz silniej inne. Od małej Europy – 6 krajów założycielskich (Francja, Niemcy, Włochy i kraje Beneluksu), EWG rozrosła się do dzisiejszej Piętnastki, a kandydatów nie brakuje.

Jeśli jednak Unię wyrazić poprzez pieniądze przeznaczane na działalność unijną, to cała Unia (jej budżet) stanowi zaledwie 1,14 proc. produktu krajowego brutto wszystkich krajów razem wziętych. Ale powołano instytucje polityczne, które zajmują się nie tylko gospodarką, lecz współpracą w innych dziedzinach, dawniej suwerennych domenach państw narodowych. Państwa te nie wyzbywają się suwerenności, lecz sprawują ją wraz z innymi. Unia będzie się rozwijać, logika integracji narzuci coraz silniejsze związki i – zapewne za kilka pokoleń – coraz większe upodobnienie się poszczególnych krajów do siebie.

Jak pocieszyć eurosceptyków, że z narodów europejskich nie powstanie jedna zupa rybna? Gwarancją jest naczelna norma traktatowa (art.

Dodatki 15.2003 + Polityka. Z Unią czy bez Unii? (90090) z dnia 12.04.2003; s. 6
Reklama