Archiwum Polityki

Saddam – wiadomo, ale co z Kim Dzong Ilem?

Wojna w Iraku nie zajmuje Japończyków, toczy się daleko za oceanem, ponadto większość społeczeństwa jest jej przeciwna. Japonia ma za to pod bokiem Kima z Korei Północnej i jego ambicje rakietowe; Phenian dowiódł już wcześniej, że posiada środki rażenia wysp japońskich, a dodatkowo przeprowadził dwie próby z rakietami 24 lutego i 10 marca br. Proamerykański premier Japonii Junichiro Koizumi dał do zrozumienia, że wierzy w oś zła, o której mówi Bush, przynajmniej w tym sensie, że od poparcia Tokio dla Waszyngtonu w sprawie Iraku może zależeć wsparcie amerykańskie dla Japonii w przypadku ataku północnokoreańskiego. Konstytucja Japonii – podyktowana przez Amerykanów po klęsce faszyzmu w 1945 r. – zakazuje jej wysyłania wojsk do walki za granicą i w ogóle wyrzeka się wojny jako środka rozstrzygania sporów. Jednak dyrektor urzędu obrony w Tokio Shigeru Ishiba publicznie powtarza, że jeśli Kim Dzong Il przygotowuje się do ataku na Japonię, to japońskie uderzenie prewencyjne na północnokoreańskie wyrzutnie rakiet balistycznych nie naruszałoby pokojowej konstytucji Japonii. Konstytucja oczywiście nie odbiera Japonii prawa do obrony, jednak pojęcie „wojny prewencyjnej” nie jest akceptowane w prawie międzynarodowym. Wypowiedzi Shigeru Ishiby wywołały polemiki prasowe. Japonia uczestniczy w amerykańskich badaniach nad „tarczą antyrakietową”; z doniesień prasowych wynika, że establishment japoński chce wykorzystać klimat zaniepokojenia w kraju i wdrożyć jakieś nowe plany obronne.

Polityka 15.2003 (2396) z dnia 12.04.2003; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 16
Reklama