Biblia zawiera wiele przypowieści, w których są mądrości trudne do wyrażenia w innej formie. Epizody o synu marnotrawnym, robotnikach z winnicy czy zakopanych talentach przełożone na język abstrakcyjnych sądów nie działałyby na wyobraźnię i nie zapadałyby w pamięć. Jako historie z życia wzięte, przez wiele wieków docierają do ludzi o różnej kulturze i na różnym etapie rozwoju.
W społeczeństwie rolę podobną do przypowieści pełnią niektóre anegdoty. Obok dowcipu zawartego w poincie często występuje w żartach jakaś mądrość i z łatwością czynimy do niej odwołanie.
Najwięcej mądrości wydaje się zawierać zanikła już u nas tradycja żydowska. Mądrość żydowskich przypowieści, a nawet trywialnych szmoncesów opisuje przeróżne zjawiska i procesy, dla których bardzo trudno znaleźć wyraz w języku abstrakcji.
Jedną z ulubionych przeze mnie żydowskich przypowieści jest ta o rabinie i kozie. Wydaje się, że znają ją całe pokolenia, zarówno żydów jak i gojów, na wszelki jednak wypadek na użytek ludzi bardzo młodych przypomnę: Jest nieszczęśliwy żyd i jest rabin. Nieszczęśliwiec przychodzi po radę do rabina skarżąc się, że jego życie w ubóstwie i ciasnocie z całą liczną rodziną stłoczoną na niewielkiej przestrzeni stało się nie do zniesienia. Rabin na to radzi nieszczęsnemu, żeby sobie kupił kozę. Żyd wykonuje polecenie rabina i po pewnym czasie wraca mówiąc, że teraz życie stało się zupełnie nie do wytrzymania. Rabin każe mu sprzedać kozę. Wreszcie nieszczęśnik donosi z ulgą, że życie znów nabrało dlań blasku.
Mam wielką ochotę przymierzyć mądrość tej anegdoty do procesów naszej integracji, choć rozumiem, że z wielką łatwością można przypisać temu porównaniu intencje, których nie podzielam.