Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Polska śródziemnomorska

Na starych planach miast znajduję czasem zaznaczone przerywaną linią projektowane ulice. Podobnie na mapach pojawiają się często obietnice dróg, które ledwie są w budowie. Na mapie, którą można kupić na lotnisku w Salonikach, przez całą Grecję przebiega autostrada łącząca macedońską północ ze stolicą. W trakcie jazdy widać, że to jeszcze obietnica nie do końca spełniona (może więcej niż w połowie). Między odcinkami autostrady ciągnie się mocno zatłoczona szosa podobna do tej, która łączy Poznań z Warszawą (czy na polskich mapach widnieje już trasa wciąż obiecywanej autostrady?).

Przejazd z Salonik do Aten pozwala podziwiać Olimp. W kwietniu góra bogów pokryta jest śniegiem, który sięga plaży nad morzem. Pamięć ludzka jest krótka i nie pozwala ocenić, czy naprawdę klimat się zmienił, czy też cykl zim krótkich i długich, lekkich i głębokich jest tak powolny, że ludziom wciąż się wydaje, że czegoś dawniej nie bywało.

Ilekroć myślę o Grecji, mam przed oczyma „Iliadę”, tragedie Eurypidesa i zwycięstwa Aleksandra Wielkiego (o których do dziś dnia żywa pamięć przetrwała w północnych Indiach). Po drodze z Salonik zatrzymałem się na kilka dni w Laryssie, gdzie odbywa się międzynarodowy festiwal młodego kina, który nagradza co roku jednego z weteranów. Z okolic Laryssy pochodził podobno Bucefał, koń Aleksandra, i dlatego festiwal przyznaje statuetkę w formie antycznej głowy konia. Z Laryssy widać Olimp wciąż obsypany śniegiem i ten widok nasuwa pytanie, jak starożytni znosili ówczesne chłody. Na wszystkich rzeźbach, które ukazują ich ubiory, i bogowie na śnieżnym Olimpie, i śmiertelnicy mają gołe nogi, a często także ramiona, więc jeśli klimat naprawdę się nie zmienił, to znaczy, że rzeźbiarze pracowali wyłącznie w lecie.

Polityka 16.2003 (2397) z dnia 19.04.2003; Zanussi; s. 113
Reklama