Czym, na przykład, różni się chciwość od ambicji, zachłanności, materializmu czy skąpstwa? I jeśli rzeczywiście „trudniej bogatemu dostać się do nieba niż wielbłądowi przejść przez ucho igielne”, to czyż sam kapitalizm, przeżywający dziś globalny renesans, nie jest systemem godnym moralnego potępienia? Potoczny język nie jest dość precyzyjny, by na te pytania udzielić prostej odpowiedzi. Spróbujmy więc sięgnąć do nauki.
Współcześni badacze ludzkiej natury w dużej mierze podzielają pogląd, że chciwość jest bardzo istotnym jej aspektem. A jednak, kiedy John Medina, biolog molekularny, założyciel i pierwszy dyrektor Ośrodka Badania Mózgu, Umysłu i Pamięci na University of Washington, w książce zatytułowanej „Genetyczne piekło” podjął próbę naukowej analizy tej przypadłości, natrafił na poważne przeszkody. Nikt nigdy nie znalazł ludzkiego genu chciwości, pisze z żalem Medina, a na dodatek nikt nie zaproponował jeszcze „standardowej, jednolitej, powszechnie zaakceptowanej definicji tego pojęcia”. Psycholodzy dokonywali heroicznych wysiłków, by poddać rozważania na ten temat pewnej dyscyplinie. Wielu było przekonanych, że u podłoża chciwości leży naga ludzka ambicja (agresja) oraz paraliżujący działania strach (lęk neurotyczny) lub kombinacja obu.
Słynny austriacki psychiatra Alfred Adler, który przez pewien czas był współpracownikiem Freuda, nad tą ludzką przywarą wiele rozmyślał i stworzył nawet specjalne pojęcie „pleonektycznej osobowości” mającej jakoby leżeć u jej podłoża. Osobnicy dotknięci tą przypadłością pozbawieni są, jego zdaniem, poczucia umiaru, mają wypaczoną hierarchię potrzeb i generalnie są mało wrażliwi na problemy oraz uczucia innych ludzi. Co także istotne, cierpią często na niezdolność zaspokojenia swych pragnień.