Pamiętam z dzieciństwa wyprawy – rodzinne i w gronie kolegów – do lasu, na łąki, nad jezioro. Po kilku godzinach wędrówek, czasem z przemoczonymi nogami, wygłodzony pędziłem w miejsce obozowania, gdzie babcia lub ktoś z rodziny przygotowywał posiłek na rozłożonym na trawie obrusie. Przeważnie jaja na twardo i udka kurczęce. Potem ciasteczka prababci Eufrozyny (przepis na nie przechowujemy w naszej rodzinie od 150 lat!). To były pierwsze moje pikniki.
Z upływem lat sam zająłem się przygotowywaniem przyjęć. Jaja na twardo i kurczę pieczone wzbogacone zostały o ryby, wędliny, warzywa, marynowane steki i wiele, wiele innych przysmaków. A do tego różnorodne napoje. W gorące dni także i ochłodzone różowe wino.
W tym wydaniu dodatku kulinarnego „Polityki” dzielę się z Państwem swoim doświadczeniem piknikowym i najlepszymi spośród wielokrotnie sprawdzonych przepisów. Życzę też udanych wypraw, wspaniałych przygód i – przede wszystkim – smacznego!