Archiwum Polityki

Protesty po referendum

Upłynął termin składania protestów w sprawie ważności referendum europejskiego. Dotąd do Sądu Najwyższego wpłynęło ok. 90 protestów, choć wciąż napływają nowe (decyduje data stempla pocztowego). SN ma na rozpatrzenie 60 dni. Najwięcej z nich dotyczy naruszenia ciszy wyborczej przez media, ale też niewydania kart wyborczych i złego przeliczenia głosów.

Teraz SN bada, czy wnioskodawcy, którzy złożyli skargi, byli do tego uprawnieni. Prawo mają do tego jedynie osoby fizyczne oraz organizacje wcześniej uprawnione do prowadzenia kampanii referendalnej (w sumie 88 podmiotów). Dotychczas co trzeciemu z protestów SN nie nadał dalszego biegu.

Jest mało prawdopodobne, by któryś z protestów zaważył na ważności całego referendum. – To czysta matematyka. Wszystko zależy od proporcji, w jakiej wyniki zakwestionowanego okręgu mogą zaważyć na ważności całego referendum – podkreśla prof. Piotr Hofmański, sędzia i rzecznik prasowy SN.

Tymczasem przewaga głosów na „tak” w stosunku do głosów na „nie” jest miażdżąca (ok. 10 mln głosów). Jeśli jednak SN uzna, że któryś z protestów, lub kilka z nich, jest zasadny, może zalecić ponowne przeliczenie głosów w danym okręgu albo w skrajnym przypadku powtórzyć głosowanie.

Polityka 27.2003 (2408) z dnia 05.07.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama