Archiwum Polityki

Petent, czyli podejrzany

(...) Chciałbym się podzielić moim własnym przykładem założenia firmy w Kanadzie [art. „Tylko spróbuj założyć przedszkole”, POLITYKA 19, dot. absurdów w polskich urzędach – red.]. Wszedłem do budynku o nazwie Ministry of Consumer and Commercial Relations, po kilku minutach stania w kolejce otrzymałem druczek formatu A4, gdzie wpisałem nazwę firmy, którą sobie wymyśliłem, swój adres w Toronto i co firma będzie robić. Na druczku, którego kopię mi oddano, jest numer BIN, decyzja jest ważna na pięć lat, co oznacza, że po 5 latach przyjdę, by dokonać podobnej czynności i opłacić 60 dol.

Tak wygląda założenie małej firmy w Kanadzie. (...) Tu się ludziom wierzy. (...) Każdy ma świadomość, że gdy podpisze się osobiście pod jakimkolwiek drukiem, odpowiada za to, co czyni. W Polsce zaś, jak uczą mnie ostatnie kilkumiesięczne pobyty, w urzędzie jestem traktowany jako człowiek podejrzany, stąd muszę zebrać w kilkunastu urzędach stosowne pozwolenia na cokolwiek... Nie jest to dobra droga ku rozwojowi prywatnej przedsiębiorczości, małych firm, rodzinnych biznesów, które stanowią podstawę funkcjonowania krajów zachodnich, do których Polska ma wkrótce dołączyć.

Jacek Pawlikowski

, Toronto

Polityka 27.2003 (2408) z dnia 05.07.2003; Listy; s. 65
Reklama