Archiwum Polityki

Interes pośredni

Jeździłem ostatnio kilkakroć do Niemiec i z wieloma ludźmi polityki rozmawiałem o bliskim rozszerzeniu Unii, starając się zyskać ich przychylność. W szerokiej opinii publicznej wedle badań w wielu krajach Zachodu przeważa przekonanie, że jesteśmy zupełnie niepożądani w tym ekskluzywnym klubie, który oni stworzyli, i czują się znakomicie we własnym zamkniętym gronie.

Rozmawiając o rozszerzeniu usłyszałem szczególny argument, który mnie zastanowił. Kilku polityków powiedziało, że prawdziwym celem rozszerzenia Unii jest zagwarantowanie stabilności w rejonie środkowej Europy, ponieważ nasze kraje pozostawione same sobie grożą tym, że staną się źródłem niepokojów, które mogłyby się okazać dla bogatej Europy niekorzystne. Tak więc nie bezpośredni interes ekonomiczny bierze górę, ale interes pośredni. Co więcej, zdaniem moich niemieckich rozmówców to samo rozumowanie towarzyszyło decyzji o przyjęciu Hiszpanii, Portugalii i Grecji.

Prosty realizm dowodzi, że rozumowanie to nie jest prawdziwe. Choćby w wypadku Hiszpanii, która, jak wskazują statystyki, ma już poważny udział w europejskiej gospodarce i nie uczestniczy w niej nie tylko w imię świętego spokoju, jak chcieliby zagwarantować niemieccy mężowie stanu.

W początku lat osiemdziesiątych miałem okazję we Włoszech do rozmowy w gronie poważnych przemysłowców, którzy zaciekle krytykowali nowego wówczas papieża zarzucając mu, że jako człowiek pochodzący z tej „innej” Europy wnosi swoim działaniem destabilizację, czyli narusza status quo. Jak się łatwo domyślić, byłem rozsierdzony taką krytyką nie tyle ze względu na ocenę działań naszego rodaka w Watykanie, ile przez to, że ktoś przy mnie zakłada, że ówczesny stan rzeczy w Europie był właściwy i że należało go zachować.

Polityka 27.2003 (2408) z dnia 05.07.2003; Zanussi; s. 89
Reklama