Archiwum Polityki

Prawda

W ostatnich tygodniach słowo „prawda” nie schodzi z ust naszych polityków. „Stosunki międzynarodowe oparte być muszą na uznaniu prawdy historycznej”, „tylko prawda może być fundamentem pojednania” etc. etc. Problem w tym, że o prawdzie historycznej mówić można tylko w bardzo ograniczonym rozumieniu.

Zacznę od przykładu bezpiecznego, gdyż względnie odległego. Prawdą jest oto, przynajmniej w tym sensie, że źródła są w tej mierze zgodne, że 6 marca 1429 r. pojawia się na zamku w Chinon dziwna dziewczyna rodem z Domremy na pograniczu Szampanii i Lotaryngii. Joanna, bo tak jej na imię, twierdzi, że ma do przekazania delfinowi nadprzyrodzone przesłanie. Jej przybycie wzmacnia armaniacką frakcję dworską prącą do koronacji Karola i kontrofensywy przeciw Burgundczykom i Anglikom. Karol przyjmuje sakrę w Reims, a podjęte działania wojenne doprowadzają do odepchnięcia wojsk angielskich oblegających Orlean. Tyle wiemy. Reszta jest już interpretacją.

Czy rzeczywiście przybycie Joanny d’Arc było czynnikiem decydującym dla podjęcia przez Armaniaków energiczniejszej polityki? A jeśli nawet tak, czy było to istotnie dla Francji korzystne. Pisałem już we „Wzlotach i upadkach królów Francji”, że nie jest to wcale takie pewne. Burgundczycy widzieli Francję w unii personalnej i politycznej z Anglią (realność takiego zamierzenia potwierdzały świeże echa unii polsko-litewskiej). Armaniacy wspierali Karola VII w imię państwa jednorodnego i scalonego niepodzielną mitologią historyczno-dynastyczną; narodowego, jakbyśmy to powiedzieli dzisiaj.

Gdyby projekty Burgundczyków okazały się zwycięskie, doszłoby przypuszczalnie do dominacji kultury podówczas wyższej, a więc frankonizacji Wysp Brytyjskich.

Polityka 20.2005 (2504) z dnia 21.05.2005; Stomma; s. 111
Reklama