Kiedy na początku lat osiemdziesiątych Francis Ford Coppola rozpoczął zdjęcia do „Cotton Club”, wszyscy spodziewali się filmu na miarę następnej części „Ojca chrzestnego”. Tymczasem „Cotton Club” to dość schematyczna opowieść znana z wielu wcześniejszych filmów. Jazzowy muzyk ratuje życie jednemu z najgroźniejszych w mieście gangsterów, ten z wdzięczności proponuje muzykowi pracę, muzyk zaś zakochuje się w kochance gangstera... Jeżeli jednak do tego lekkostrawnego scenariusza doda się wysoki budżet, gwiazdorską obsadę (Richard Gere, Larry Fishburne, Nicolas Cage, Tom Waits) i dużą promocję, to według hollywoodzkich prawideł projekt taki powinien zakończyć się powodzeniem. „Cotton Club” miał odnieść sukces finansowy także po to, by wyciągnąć z tarapatów American Zoetrope, wspaniałe studio Coppoli. Niestety, film przyjęto chłodno, Amerykańska Akademia przyznała mu tylko dwie nominacje do Oscara w podrzędnych kategoriach (za najlepszą scenografię i montaż). I chociaż „Cotton Club” nie jest rzeczywiście dziełem na miarę „Ojca chrzestnego”, po dwudziestu latach ogląda się go całkiem dobrze. Film jest wielką pochwałą jazzu,
więc z ekranu brzmią standardy Duke’a Ellingtona, Harry’ego Aksta, Teda Syndera, Jimma McHugha. Tak jak w poprzednich filmach z serii Q – DVD (m.in. „Na krawędzi”, „Terminator 2”), tak i w „Cotton Club” zwraca uwagę doskonała ścieżka dźwiękowa.
Marek Sobczak
+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe