Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Polsko ho ho ho!

Każde pisanie o Papieżu, może być, a nawet w pewnym sensie powinno być pisaniem o sobie, o Jego na mnie wpływie, o tym, jak On innych zmieniał, jak zmieniał świat. Temu ja, inni i świat może dawać świadectwo, w takim sensie Jan Paweł II daje szansę egotykom. On jako źródło, jako sprawca losu, jako fundamentalny punkt odniesienia, jako Papież, w którego epoce przyszło mi żyć. On – w najbardziej intymnych ujęciach – jako Postać w bieli widniejąca obok moich przejętych starych na fotografii uczynionej w skoczowskim kościele. On sam, jego Osoba, jego samotność, jego los osobisty, nawet ważne pasma jego duchowości, to są rzeczy niedostępne i na razie, i być może na zawsze. Układanie opowiadań, powieści, sztuk o Papieżu, w jakimkolwiek znaczeniu biograficznym, jest niemożliwe. Nie żebym znał się na poetyce pisania o Papieżu albo, co śmieszniejsze, układał taką poetykę. Nie trzeba znać się na literaturze, wystarczy mieć czynne podstawowe zmysły, by wiedzieć, jaki tu jest ogrom nie do objęcia i co tu jest tabu. Co jego obecność w ludziach uruchamia, jak sobie radzą z myślami i gadaniem o nim – to ewentualnie można spróbować zapisać. On jako źródło tajemnicy – tak. Źródło jego tajemnicy – nie. A w każdym razie nie teraz i nie w najbliższym czasie. Chodzenie wokół tego źródła to jest praca na dziesięciolecia, i to praca społeczna, i niechaj trwa ona. Niechaj ten wielki żałobny zryw narodu polskiego, niechaj to wielkie narodowo-duchowe powstanie trwa wiecznie, bo jest dobre. To nieprawda, że masowe przeżycia wykluczają głębię, pewnie, że na ogół wykluczają i na ogół są płytkie. Ale jak już się trafi masowe przeżycie, które jest głębokie, to ho ho ho. Więc Polsko ho ho ho. W przeanielenie zbiorowe uwierzyć trudno, ale nawet jak wziąć jednostkowo jednego po drugim, jak mocy i nadziei ducha zaznaje, to niebywałe powstają liczebności.

Polityka 15.2005 (2499) z dnia 16.04.2005; Pilch; s. 117
Reklama