Archiwum Polityki

Na naszych oczach

Przez wiele lat uchodził za okaz zdrowia: wysportowana sylwetka, mocny głos, sprężysty chód. Imponował światu, że mimo siwych skroni regularnie pływa, jeździ na nartach, odbywa piesze wędrówki po górach. Jednak nawet najsilniejszy organizm nie jest w stanie zmierzyć się z chorobami, z którymi medycyna nie potrafi sobie poradzić.

Paweł Walewski

Jan Paweł II przyzwyczaił nas do cierpienia. To, że papież wyżył po zamachu na jego życie w maju 1981 r., wzbudziło zdumienie zbrodniarza, który strzelał z bliskiej odległości; spowodował poważne rany i upływ krwi. Ratujący go lekarze byli pod wrażeniem siły organizmu operowanego; inny, słabszy pacjent, mógłby nie przetrzymać takiej operacji, tym bardziej że po zabiegu wdała się infekcja. Konieczne wtedy poważne operacje jelit naruszyły siły obronne organizmu i musiały mieć wpływ na dalszy tryb życia.

Ostatnia dekada pontyfikatu upłynęła pod znakiem wielu pobytów w szpitalu. A ostatni rok ranił nasze serca: widzieliśmy starszego, chorego i cierpiącego człowieka, który – mimo choroby – podejmował trudy wyraźnie go przerastające. Współczucie kazało nam pytać, czy nie powinien zrezygnować z publicznych zadań. Ilekroć podczas spotkań z wiernymi zdradzał objawy zmęczenia (a już od dawna miał kłopoty z poruszaniem się i mówieniem, co było efektem postępującej choroby Parkinsona), wzbudzało to niepokój, a wśród niektórych ciekawość z niestosownym pytaniem: w którym momencie papież się podda? Dopiero po pewnym czasie do wszystkich dotarło: papież nie podda się nigdy, gdyż cierpienie ma dla niego i dla wielu wiernych sens specjalny. Po pierwsze, sens metafizyczny. Cierpienie Głowy Kościoła podobne jest ofierze samego Chrystusa, który umarł cierpiąc dla odkupienia ludzkości. Sens ten jest dla świeckich trudny do pojęcia.

Jest jednak sens inny, który wszyscy prawie, wierzący i nie, mogli widzieć poprzez reakcje osób chorych, osób upośledzonych, biednych, odrzuconych. W wielu wypowiedziach ludzie ci dawali wyraz zrozumienia wielkiego dzieła solidarności papieża z nimi właśnie. Po wtóre, w świecie współczesnym, dającym tyle miejsca kultowi sprawności – postawa papieża wyznaczała życiu większą jeszcze miarę.

Polityka 14.2005 (2498) z dnia 09.04.2005; s. 9
Reklama