41-letnia Elżbieta Wrona jest pierwszą wykluczoną z zawodu do końca życia sędzią w Polsce. Ten dość drakoński wyrok wydał Sąd Dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie, po tym, jak Sąd Lustracyjny prawomocnym wyrokiem uznał ją za kłamcę lustracyjnego. Sędzia twierdzi, że jest niewinna, bo nigdy nie współpracowała z SB. Jedyny kontakt z byłą bezpieką miała w 1987 r. jako studentka starająca się o wyjazd do pracy do Wielkiej Brytanii. Po odmowie wydania paszportu spotkała się z oficerem SB i – jak sama przyznaje – „podpisała jakieś dokumenty, które po latach okazały się zobowiązaniem do tego, że zda relację z wyjazdu”. Rzeczywiście do takiej rozmowy doszło, a podczas trzeciego i ostatniego spotkania z oficerem zaproponowano jej pracę w SB w Warszawie. Odmówiła, ale ślady rozmów zostały w jej aktach osobowych: – To, że ten oficer przed sądem mówił, że notatki pisał „na krechę” tylko po to, żeby się wykazać, zostało uznane przez sąd za „nieudolną pomoc osobie lustrowanej” – mówi Elżbieta Wrona. Obecnie jest zawieszona (odwołała się od wyroku) w obowiązkach sędzi Sądu Rejonowego w Ropczycach, gdzie kierowała wydziałem rodzinnym i orzekała w sprawach z zakresu prawa pracy. – Otrzymuję na wniosek Sądu Dyscyplinarnego zmniejszone o 25 proc. wynagrodzenie. Jeśli moje odwołanie do wyższej instancji okaże się bezskuteczne, zostanę bez środków do życia – mówi. Nie ma żadnych planów na przyszłość. Twierdzi, że na własnej skórze przekonała się, że prawo, a materiał dowodowy, to dwie różne sprawy: – To dla mnie koniec wiary w sprawiedliwość.
Polityka
13.2005
(2497) z dnia 02.04.2005;
Ludzie i wydarzenia;
s. 15
Reklama