Archiwum Polityki

„Cycki astronomki”

W krótkim wstępie do kolejnego, właśnie po polsku wydanego, arcydzieła Gabriela Garcii Marqueza „Rzecz o mych smutnych dziwkach” autor przekładu Carlos Marrodan Casas wyjaśnia, iż „widniejący na okładce tytuł powieści jest tytułem zastępczym, tytułem roboczym, tytułem wstydliwym i ocenzurowanym. Gabriel Garcia Marquez dał swej powieści tytuł „Rzecz o mych smutnych kurwach” i tak też przetłumaczył to tłumacz. (...) Na okładce widnieje jednak bezpieczny tytuł, a to w wyniku prawniczych ekspertyz, sugerujących, iż wydrukowanie tytułu nadanego przez tłumacza grozi nieobliczalnymi konsekwencjami jak np. prokuratorski zakaz (w wyniku doniesienia o popełnieniu przestępstwa) rozpowszechniania książki. (...) Taki jest stan prawny w Polsce – można dzieła artystyczne cenzurować, bezkarnie niszczyć; artystów nie tylko można, ale po prostu jak Dorotę Nieznalską skazuje się na więzienie. Przyjdzie czas na karę banicji, może na obozy swoistej resocjalizacji”.

Przytaczam pełen irytacji, a może nawet furii tekst obszernie, bo rzecz jest poważna. Niech się nikomu nie zdaje, że idzie o sztubackie facecje, jak będzie lepiej: kurwa czy dziwka? Jak będzie ostrzej, wulgarniej, dosadniej, celniej? Jak dziwka, a jak kurwa funkcjonują w dzisiejszej polszczyźnie, co w tej sprawie mówią stare i nowe słowniki? Co chciał stylistycznym radykalizmem wyrazić autor? To jest zawsze do rozważenia, ale nie tym razem. Tym razem idzie o rzeczywistą debatę o granicach twórczej wolności, a przynajmniej o możliwość takiej debaty. Możliwość tylko, bo jej realność prawdopodobnie udaremniona została strachem przed rzekomo, a może nie rzekomo, pełną rygoryzmu polską aurą.

Z przytoczonych wyjaśnień wynika, że niestety polski tytuł w nikłej tylko części jest „roboczy”, „wstydliwy” itd.

Polityka 13.2005 (2497) z dnia 02.04.2005; Pilch; s. 92
Reklama