Archiwum Polityki

2046

+++

Pozornie łatwy do rozszyfrowania, jednoznacznie brzmiący tytuł najnowszego dramatu Wong Kar-Waia to metafora. Oznacza numer pokoju hotelowego, w którym pisarz spotyka po latach dawną, niespełnioną miłość. „2046” to zarazem tytuł pisanej przez bohatera filmu futurystycznej książki, w której próbuje on uporządkować swoje relacje z kobietami. Akcja powieści rozgrywa się w tajemniczym, bliżej nieokreślonym miejscu, do którego docierają pociągi przenoszące w czasie. Pod pewnymi względami przypomina ono planetę Solaris: ożywają tam wspomnienia, pod postacią androidów powracają raz jeszcze kochane niegdyś postaci. Kwestie filozoficzne, związane z pytaniami o naturę ludzkiej świadomości i pamięci, w filmie zastąpiła analiza psychologicznych skutków odrzucenia. Konsekwencją pierwszego, traumatycznego doświadczenia miłosnego bohatera były jego późniejsze, destrukcyjne związki z kolejnymi kochankami. Dramat Wong Kar-Waia – urodzonego w Szanghaju mistrza subtelnego kina artystycznego, który od lat kręci zdumiewająco piękne, melancholijne filmy o raniących się ludziach („Happy together”, „Spragnieni miłości”) – ma wyjątkowo złożoną konstrukcję i obrazy działające na widza jak narkotyk. Zmysłowe, emanujące tajemniczą energią kadry przyciągają bardziej niż pozbawiona chronologii fabuła. Zapamiętuje się dziwne poetyckie spojrzenia, melodię wypowiadanych przez aktorów słów, wrażenie mijania się i osamotnienia – jak w surrealistycznym śnie, który po przebudzeniu trudno komukolwiek opowiedzieć.

Janusz Wróblewski


+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 12.2005 (2496) z dnia 26.03.2005; Kultura; s. 64
Reklama