Archiwum Polityki

Muzeum dobrych chęci

Kilka dni temu w samym centrum Warszawy, na skrzyżowaniu ulic Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej, wyznaczyli sobie spotkanie minister kultury Waldemar Dąbrowski z prezydentem miasta Lechem Kaczyńskim. Postanowili w przytomności nielicznych zaproszonych gości i równie nielicznych (chłodno było) przypadkowych przechodniów wyrazić wspólną wolę stworzenia w stolicy Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Nie o wmurowanie kamienia węgielnego jednak chodziło, a nawet nie o ogłoszenie rozpoczęcia budowy, ale wyłącznie o zgodne oświadczenie, iż leży im na sercu wspomniana budowa. Czemuś, co normalnie załatwia się w ciszy gabinetów, tym razem postanowiono nadać wymiar wydarzenia medialnego. Być może prezydent miasta wyczuł dziwaczność sytuacji, bo w ostatniej chwili wysłał na uroczystość swego zastępcę. Z czego bowiem tu się publicznie cieszyć? Na razie nie ma odpowiedzi na podstawowe pytania: jak będzie wyglądało przyszłe muzeum, kto sfinansuje jego powstanie, co tak naprawdę będzie się mieścić w środku, kiedy powstaną jego plany i kiedy mogłaby ruszyć budowa? Czy warto więc było zapraszać dziennikarzy i telewizyjne ekipy? Chyba że chodziło o owacje na kredyt.

Piotr Sarzyński

Polityka 12.2005 (2496) z dnia 26.03.2005; Kultura; s. 67
Reklama