Archiwum Polityki

Koniu robi wydrę

Bronkowi Majowi

Zawsze niezwykle ożywiony Roman Giertych w debatach publicznych, telewizyjnych i radiowych ożywia się dodatkowo, a jak od niedawna widzi i słyszy przy takich okazjach Władysława Frasyniuka, ożywia się specjalnie i językowo kanalizuje swoje ożywienie w ten sposób, że niezmiennie zwraca się do legendy Solidarności per: Panie Frasyniuk! Wzgardliwy ten zwrot ma rodowód raczej peerelowski niż szlachecko-sienkiewiczowski i zawiera zamiar degradacji i deprecjacji klasowej. Giertych prawdopodobnie nie chce powiedzieć: Panie Frasyniuk, dobądź waść szabli, zmierzymy się na argumenty, jak braciom szlachcie przystało! Raczej chce powiedzieć: Panie Frasyniuk, pozamiataj pan! – jak się mówi do dozorcy albo raczej jak się rzekomym arystokratom wydaje, że można mówić do dozorcy.

Błąd Frasyniuka polega na tym, że w takich sytuacjach używa symetrycznej formy: Panie Giertych, co jest chwytem mechanicznym i nietrafnym. Nietrafność jest tu tym większa, że nie trzeba szukać jakichś subiektywnych pól skojarzeniowych dla Giertycha – one są powszechne i obiektywne. O ile fraza: „Panie Frasyniuk” jest siłowym, prostackim, z trudem skleconym i na dobrą sprawę nawet w swym poczciwym chamstwie z biedą zauważalnym subiektywnym chwytem erystycznym, o tyle frazy, za pomocą których można się zwracać do lidera LPR, frazy, za pomocą których można go opisywać, wiszą w powietrzu, mają subtelność i lekkość powietrza i dla każdego są zrozumiałe.

Asą dla każdego, dla każdego z nas zrozumiałe, ponieważ każdy z nas, bez względu na wiek, płeć, urodzenie, pochodzenie itp., chodził z Giertychem do szkoły, do jednej na dodatek klasy. Nie zabawiam się w subtelne, quasi-eseistyczne, a w istocie jałowe cieniowania, że niby idzie o to, że w każdej szkole, w każdej klasie i w każdym roczniku był ktoś podobny do Giertycha, ktoś w typie Giertycha, ktoś o anatomii i umyśle Giertycha – bo takie subtelności rozwadniają sprawę.

Polityka 12.2005 (2496) z dnia 26.03.2005; Pilch; s. 113
Reklama