Archiwum Polityki

Software i demokracja

Wojna o patenty na oprogramowanie zaostrza się. Rada Unii Europejskiej 7 marca zdecydowała, wbrew uchwale Parlamentu Europejskiego, przyjąć bez dalszej dyskusji dyrektywę „O patentowaniu wynalazków realizowanych za pomocą komputera”. Jej przyjęcie było dotychczas skutecznie blokowane głównie za sprawą oporu polskiego rządu i polskich europarlamentarzystów (POLITYKA 9). Dlatego decyzja Rady zaskoczyła polską delegację. – Zastanawiamy się, czy była ona poprawna pod względem proceduralnym – wyjaśnia wiceminister nauki i informatyzacji Włodzimierz Marciński. – Stanowisko Rady jest dla nas zimnym prysznicem – stwierdza Ryszard Czarnecki, poseł do PE. – Sprawa przestała mieć już wymiar merytoryczny, to w istocie batalia o europejską demokrację i o rolę Parlamentu, jedynego ciała pochodzącego z demokratycznych wyborów.

Mimo że przedstawiciele dużych koncernów zdążyli już podziękować władzom Unii, stanowisko Rady, nawet jeśli formalnie poprawne, nie oznacza końca procedury. – Nie składamy broni – oświadcza Marciński. By dyrektywa stała się prawem, musi być przyjęta przez Parlament. Jeśli ten zgłosi poprawki, Rada będzie musiała nad nimi głosować. Ale walczy też Komisja Europejska, szantażując parlamentarzystów: jeśli nie przyjmiecie dyrektywy w obecnej wersji, wycofamy ją w ogóle. A brak dyrektywy oznacza ciche przyzwolenie na patentowanie oprogramowania.

Polityka 11.2005 (2495) z dnia 19.03.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama