Debiutancki film Joshuy Martona „Maria łaski pełna” zrobił międzynarodową karierę, wygrał festiwal w Sundance, był nominowany do Oscara i otrzymał dwie nagrody na ubiegłorocznym festiwalu w Berlinie. To opowiedziana w surowym, dokumentalnym stylu historia 17-letniej Kolumbijki (Catalina Sandino Moreno), która chcąc pomóc żyjącej w nędzy rodzinie, podejmuje się przemytu narkotyków z Bogoty do Nowego Jorku. Na początku poznajemy trzypokoleniową rodzinę i upokarzające warunki pracy bohaterki, zatrudnionej przy pakowaniu róż w typowym kolumbijskim miasteczku. W domu panuje bieda i ścisk, w pracy (dziewczyna jest jedyną żywicielką rodziny) nie ma nawet czasu pójść do łazienki, bo nie wyrabia normy. Chłopak, z którym się spotyka, na wieść, że jest z nim w drugim miesiącu ciąży, oferuje mieszkanie w pokoju z bratem. Propozycja przemytu wydaje się szansą zesłaną prosto z nieba, daje nadzieję na szybki zarobek i nie tylko Maria jej ulega. Razem ze znajdującymi się w podobnym położeniu koleżankami łyka spreparowane narkotyki i wsiada do samolotu, który ma ją przenieść do lepszego świata. Drugą część filmu wypełnia opis przerażających nowojorskich realiów i walki z mafią. Trudno uwierzyć, że ten wstrząsający, powalający swoją wiarygodnością dramat nakręcił nie Kolumbijczyk, tylko Amerykanin żydowskiego pochodzenia, który nigdy nie mieszkał w Ameryce Południowej. W pamięci pozostaje również fantastyczna kreacja Cataliny Sandino Moreno, dzięki której „Maria łaski pełna” lśni blaskiem prawdziwego dzieła sztuki.
Janusz Wróblewski
++ dobre
+ średnie
– złe