Archiwum Polityki

Wojciech Marczewski, reżyser filmowy, o laureatach Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach, którego był jurorem:

Najciekawszym i najpełniejszym spektaklem był zwycięski „Made in Poland” Przemysława Wojcieszka. Nagroda należała mu się za odwagę, wrażliwość i wyobraźnię. Reżyser podjął temat, na który, zdawałoby się, nie można już powiedzieć niczego nowego: blokowisko i jego mieszkańcy. A jednak udało mu się przełamać stereotyp bohaterów skazanych na klęskę. W sentymentalnym finale wbrew logice życia daje swojemu bohaterowi (który nienawidzi wszystkich, chce zrobić rewolucję) szansę.

Zabrakło spektakli o zacięciu społecznym. Rozczarowujący pod tym względem był „Rewizor” Jana Klaty (przeniósł akcję w lata 70.), który zamiast po gogolowsku w finale przerzucić odpowiedzialność za rzeczywistość na widzów, utopił zakończenie w tandetnej publicystyce (wyświetla zdjęcia polskich polityków, m.in. gen. Jaruzelskiego, premiera Mazowieckiego, Olszewskiego, prezydenta Kwaśniewskiego i Andrzeja Leppera).

Gdyby porównywać polskie kino z teatrem, cechą wspólną dla obu jest brak interesującego tła społecznego. Tak więc polski teatr nadal czeka na swojego Castorfa, podobnie jak film na Kena Loacha.

Wyróżnikiem generacyjnym, moim zdaniem, jest słaba konstrukcja dramaturgiczna filmów i spektakli. Doceniam pomysł organizatorów festiwalu przeplatania spektakli żywego planu spektaklami Teatru Telewizji. Teatr Telewizji ciągle nie wypracował swojego języka. Reżyserzy odwołują się albo do języka teatralnego, albo do filmowego. Zwracały uwagę spektakle „Cicho” Adama Guzińskiego i „Podróż do wnętrza pokoju” Pawła Miśkiewicza. Obaj artyści podjęli próby formalne znalezienia języka, który nie przynależałby ani do teatru, ani do kina, lecz wywodząc się z tych sztuk tworzył nową jakość.

Polityka 11.2005 (2495) z dnia 19.03.2005; Kultura; s. 57
Reklama