Archiwum Polityki

Opera z Atlantydy

+++

Wystawienie „Cesarza Atlantydy” w Warszawskiej Operze Kameralnej jest prawdziwym ewenementem. Utwór Viktora Ullmanna, wybitnego kompozytora wywodzącego się z tygla kulturalnego, jakim było cesarstwo austro-węgierskie, powstał w obozie przejściowym w Terezinie, gdzie kompozytor spędził dwa lata, zanim zginął w Auschwitz. „Cesarz” trwa zaledwie godzinę, ale wywiera ogromne wrażenie. Tytułowa Atlantyda to świat czekający, jak Terezin, na ostateczną zagładę, postać zaś rządzącego nią Cesarza Overall to swobodna aluzja do Hitlera. Reżyser spektaklu Tomasz Konina unika jednak dosłowności, Cesarza (Witold Żołądkiewicz) kojarzy się raczej z urzędnikiem austriackim. Za to o miejscu powstania utworu dobitnie przypomina ciasne i klaustrofobiczne wnętrze, w którym rozgrywa się akcja, oraz postać Śmierci (Jerzy Mahler) – jegomość popychający swoją laską wagoniki staroświeckiej dziecinnej kolejki. Spektakl jest dopracowany pod każdym względem – aktorskim, reżyserskim, muzycznym. A sama muzyka, stylistycznie oscylująca pomiędzy ekspresjonizmem a kabaretem, jest po prostu znakomita.

Dorota Szwarcman

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 11.2005 (2495) z dnia 19.03.2005; Kultura; s. 58
Reklama