Archiwum Polityki

Pan Samochodzik

Nazywa się Ghosn. Carlos Ghosn. Jest Libańczykiem oraz Francuzem. Pięć lat temu został wysłany do Japonii z misją specjalną, by uratować przed zagładą samochodowy koncern Nissan. Dziś opromieniony sławą ma podjąć kolejne, jeszcze trudniejsze zadanie. Będzie jednocześnie kierować dwoma koncernami – Renault i Nissanem.

Francuzi pękają z dumy. Porównują go do komandora Perry’ego, który w 1853 r. zmusił szoguna do otwarcia japońskich portów dla zagranicznych statków handlowych, i do generała Mac Arthura, który podbił Japonię w 1945 r. Ich człowiek uczy Japończyków, jak się robi samochody! Po latach upokorzeń, zabiegania o japońskie inwestycje we Francji, miód leje się na ich serca. Magazyn „Time” uznaje Ghosna za najlepszego menedżera świata, lepszego do Billa Gatesa. Czego chcieć więcej?

Carlos Ghosn Bichara (bo tak brzmi jego pełne nazwisko), 51-letni biznesmen, stał się w Japoni gwiazdą pop. Wydaje książki (m.in. „Jak uratowałem Nissana”), ma swoje fankluby. Doczekał się wielu przydomków: samuraj, lodołamacz, zabójca kosztów, bo w interesach jest zdecydowany, nieustępliwy i twardy. Mówi się też o nim „seven-eleven”, bo zaczyna pracę o siódmej rano, a kończy o jedenastej wieczorem. Dziennik „Asahi Shimbun” pisząc o rządzie marzeń, który wyciągnie Japonię z gospodarczych kłopotów, Carlosa Ghosna widzi na stanowisku ministra transportu i infrastruktury (Alan Greenspan miałby się zająć resortem finansów). Tygodnik „Shukan Gendai” postuluje, by Ghosnowi od razu powierzyć tekę premiera.

Chwila grozy

Czym Carlos Ghosn zasłużył sobie na taki autorytet w kraju, którego społeczeństwo słynie z poczucia odrębności i za cudzoziemcami raczej nie przepada? Uratował Nissana, drugiego japońskiego producenta samochodów, od bankructwa.

W 1999 r. Nissan pogrążony po uszy w długach (20 mld dol.) rozpaczliwie szukał ratunku. Firma była w kryzysie od kilku już lat – nieudolnie zarządzana, z malejąca sprzedażą, cierpiąca z powodu nadmiernych i nietrafionych inwestycji.

Polityka 11.2005 (2495) z dnia 19.03.2005; Społeczeństwo; s. 86
Reklama