Kiedy George W. Bush w Bratysławie zachęcał Mołdawian, aby zmobilizowali się do działania, pewnie liczył na kolejną pomarańczową rewolucję. Co prawda po wyborach, które odbyły się 6 marca, komuniści nie będą już rządzić niepodzielnie – podzielą się władzą z prorosyjskim, opozycyjnym Blokiem Demokratyczna Mołdawia i prorumuńską partią Chrześcijańsko-Demokratyczną – ale mają 59 miejsc w 101-osobowym parlamencie i prawdopodobnie to ich szef Wladimir Woronin, dotychczasowy prezydent, ma największe szanse na drugą kadencję. Mołdawia potrzebuje polityka, który stawi czoło nędzy i da sobie radę z problemem Naddniestrza. Tymczasem nowa twarz antyrosyjskiego i chcącego się integrować z Europą Woronina jest przyjmowana z niedowierzaniem. Analitycy twierdzą, że jest to raczej zagrywka polityczna, która miała pokazać, że komuniści idą z duchem czasu i reagują na zmiany u sąsiadów.