Archiwum Polityki

Trzeci

++

Na jachcie Magdalena Cielecka i Jacek Poniedziałek uprawiają seks bardzo ostry, lecz bez sensu. Nic z tej sceny otwierającej film „Trzeci” nie wynika, podobnie jak z kilku następnych. Kiedy zaś widz zaczyna już podejrzewać, że ambitny reżyser zamierza mu zaprezentować nową wersję „Noża w wodzie”, akcja przenosi się na ląd i mamy coś w rodzaju krajowej odmiany kina przydrożnego. Nie stałaby się filmowi żadna krzywda, gdyby ten cały „zmyłkowy” wstęp został wycięty. Tytułowy Trzeci mógłby przecież dołączyć gdzieś po drodze. Ów Trzeci jest w filmie najważniejszy: przygląda się młodym uważnie, najwyraźniej chce im coś ważnego przekazać. Głos sumienia, a może ktoś jeszcze o wiele bardziej ważny? Na plakacie reklamującym film grający doskonale Trzeciego Marek Kondrat układa palce w kształt trójkąta, który to znak wierzącym może dać wiele do myślenia. Z tą metafizyką też jest pewien kłopot, zwłaszcza że reżyser nie jest Kieślowskim, lecz tylko zięciem Kieślowskiego. Najbardziej podoba mi się w „Trzecim” to, co daje się opowiedzieć w konwencji realistycznej: oto para młodych ludzi z nowej Polski, bardzo już bogatych i bardzo zapracowanych, do których dołącza przypadkiem przedstawiciel pokolenia pięćdziesięciolatków, człowiek kochający wolność, nonkonformista, wciąż trochę buntownik. Czyli odwrócenie schematu z „Noża w wodzie” i stu innych filmów, których fabuła została zbudowana na kontraście: młodzi idealiści, starzy cynicy. Tak przecież dzisiaj w Polsce bywa. Szkoda, że Jan Hryniak, zamiast cytować filmy mistrzów, nie skupił się bardziej na swoim świetnym pomyśle.

Zdzisław Pietrasik

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe

Polityka 10.2005 (2494) z dnia 12.03.2005; Kultura; s. 61
Reklama