Otylia Jędrzejczak ma swoje pięć minut. Jest wszędzie: na balu najpiękniejszych i na balu sportowców, udziela rozlicznych wywiadów, uświetnia imprezy, jej gigantyczna (przy 66 m wzrostu waży 4,5 tony) postać upiększa mury, a Otylia we własnej postaci ozdabia gazetowe inserty, jest w reklamach w kinie i w telewizji. W spotach najpierw pojawiała się na basenie, potem w pubie, wreszcie, jak filmowa diwa, zblazowana leżąc na kanapie. Nie życzymy sympatycznej pływaczce powtórzenia takiego losu w życiu, dlatego przestrzegamy przed uleganiem specjalistom od reklamy i marketingu. Oni, podpierając się wizerunkiem znanej sportsmenki, łatwiej wcisną klientom towar, ale jej image w końcu na tym ucierpi. Młoda, piękna, utalentowana kobieta powinna się pokazywać na zasadach wyjątkowego i pożądanego gościa, a nie opatrzonej rezydentki. Jedno z haseł w krzyżówce jolka brzmiało ostatnio: „Pływa i dzwoni”. Dziś jeszcze każdy zgadnie, o kogo chodzi. Ale za pewien czas może być z tym problem. Chyba że hasło zmieni wówczas brzmienie na: dzwoni i już nie pływa. Bywa.