Archiwum Polityki

Leon Kieres: najtrudniejsze przede mną

Prezes IPN nie widzi dobrego wyjścia w sprawie udostępnienia teczek ponad 30 polityków komisji do spraw Orlenu. „Może to być moja ostatnia decyzja jako prezesa” – mówił Leon Kieres na spotkaniu w sopockim Salonie „Polityki”. Prezes IPN dopuszcza możliwość podania się do dymisji, a listę Wildsteina uważa za „niedźwiedzią przysługę”.

Oto kilka fragmentów wypowiedzi gościa.

W sprawie decyzji Naczelnego Sądu Administracyjnego. Dotychczas, kiedy IPN uznawał kogoś za pokrzywdzonego, wystawiał mu odpowiednie zaświadczenie, od którego przysługiwało odwołanie. (W razie braku dokumentów na temat wnioskodawcy wystawiane jest inne zaświadczenie. W regionie gdańskim 80 proc. dokumentów na temat Solidarności zostało zniszczonych). Takie rozwiązanie w oczach twórców ustawy prof. Kuleszy i prof. Rzeplińskiego miało zapobiec „testowaniu” Instytutu przez kandydatów do stanowisk państwowych („Mają czy nie mają dokumentów?”). Na przykład były wojewoda bydgoski mianowany przez premiera Buzka został przyłapany na kłamstwie lustracyjnym, ponieważ oficer prowadzący zapewnił go, jakoby dokumenty się nie zachowały.

W ubiegłym tygodniu Naczelny Sąd Administracyjny uznał jednak, że jedyną formą załatwiania wszystkich wniosków powinna być decyzja administracyjna. Każdy wniosek musi być załatwiony w formie decyzji. Nie wystarczy odpowiedź: „Pan nie jest pokrzywdzony”. Jeżeli IPN wie, że wnioskodawca był tajnym współpracownikiem, to należy go o tym poinformować i decyzję uzasadnić. Instytut czeka na sentencję wyroku NSA, ale jeżeli potwierdzą się pierwsze doniesienia, to IPN będzie prowadził lustrację administracyjną obok rzecznika interesu publicznego i lustracji sądowej.

Polityka 9.2005 (2493) z dnia 05.03.2005; Salon Polityki; s. 92
Reklama