Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Luśnia się uchyla

Nie widać końca ciągnącego się od 2003 r. lustracyjnego procesu posła Roberta Luśni, któremu rzecznik interesu publicznego zarzucił, że jako TW Nonparel współpracował z SB. Ostatni raz pojawił się w sądzie w czerwcu ub.r. Od tego czasu nie odbiera wezwań na rozprawy albo przesyła zaświadczenia lekarskie. Sąd ostatnio nabrał podejrzeń, że poseł cierpi na chorobę lustracyjną. 1 grudnia nie stawił się na rozprawę, bo dzień wcześniej zgłosił się do szpitala na zabieg, który nie musiał być wykonany akurat tego dnia. Z kolejnego zaświadczenia wynikało, że miał być niezdolny do pracy do 16 stycznia br., tymczasem brał udział w posiedzeniach Sejmu: – Miałem operowany kręgosłup, w Sejmie pojawiałem się tylko na ważne głosowania – tak jak to o odwołanie marszałka Oleksego, po tym, jak sąd uznał go za kłamcę lustracyjnego – tłumaczy Luśnia. Sam utrzymuje, że jest niewinny. Pytany, czy zależy mu na szybkim zakończeniu własnego procesu, odpowiada: – Myślę, że tak.

Luśnia jest członkiem poselskiego koła Ruchu Katolicko-Narodowego. Szef koła Antoni Macierewicz twierdzi, że poseł zawiesił członkostwo z początkiem sprawy lustracyjnej i oficjalnie nie ma go jak skłonić do częstszego bywania w sądzie. Związane ręce ma też sąd lustracyjny, który nie może kontynuować procesu pod nieobecność posła. Luśnię mógłby zbadać lekarz sądowy, ale poseł musiałby najpierw stawić się w sądzie... Prawnicy nie są też zgodni, czy można lustrowanego posła przymusowo doprowadzić do sądu, trudno więc spodziewać się przełomu w sprawie. Nie wiadomo, jaki wpływ na zachowanie posła Luśni mogła mieć jego znajomość z sędzią Bogusławem Nizieńskim, do niedawna rzecznikiem interesu publicznego. Obaj pracowali przed laty w spółdzielni pracy zajmującej się pośrednictwem w handlu, zatrudniającej działaczy po przejściach: internowanych, więzionych, którzy w PRL nie mogli znaleźć pracy.

Polityka 8.2005 (2492) z dnia 26.02.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama