Archiwum Polityki

Trabajo no, Trabantos si

+++

Rzadko ostatnio zdarzały się rodzime zespoły, łączące w swej twórczości tyle sprzeczności. Wyrastając z alternatywnej tradycji Los Trabantos gra z furią, ale melodyjnie i z powietrzem. Hałasuje, ale po cichu, łagodnie. Teksty chwytliwe, ale niebanalne. Jest w nich miejsce i na publicystykę, zaangażowanie społeczne (ale z dala od kazikowego populizmu), feministyczną złość (w pięcioosobowej grupie grają cztery dziewczyny) i przewrotne, pomalowane humorem na czarno piosenki miłosne (odstrzelona głowa kochanka zalegająca grządkę między rabarbarem i pomidorem). Trabanty to grupa, która z pewnością podbije serce środowiska offowego. Ale to też zespół z ogromnym potencjałem komercyjnym. (Patrząc na moją niespełna 10-letnią córkę Adelę rzekłbym nawet – międzypokoleniowym. Po koncercie Los Trabantos zdecydowała, że jak będzie dorosła, to też będzie grać w zespole). Przypominają się tu wspaniałe niegdyś grupy X Ray Spex czy nasze Bikini. Taka twórczość słodko-gorzka, czasem ciepła, czasem chłodna. Tak między rabarbarem a pomidorem. Wartościowe piosenki, które z powodzeniem mogłyby umilać czas w eterze. Oczywiście, gdyby nasz eter dorósł w końcu do ich poziomu.

Los Trabantos, „Między rabarbarem a pomidorem”, Silencio Records

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 8.2005 (2492) z dnia 26.02.2005; Afisz; s. 61
Reklama