Archiwum Polityki

Rekonstrukcja

Przyjechał pod dom Bogdana Chojny o północy. Zadzwonił do drzwi. Może chciał poważnie porozmawiać. Czy idzie się poważnie porozmawiać o północy z kimś uważanym za wroga? Może długo krążył w okolicy domu Bogdana. Albo przeciwnie, wyszedł od siebie szybko, pod wpływem nagłej myśli, że wszystko się zawaliło i budować od nowa nie ma sensu. Wziął ze sobą nóż.

Powiedział: Przychodzę w sprawie Ksawerego. Musiał tak powiedzieć, bo inaczej Bogdan nie wpuściłby go do domu. Tego samego dnia Bogdan wrócił z Darią z Egiptu. Nie widział swego małego syna Ksawerego od dawna. Czy coś się stało z Ksawerym?

Miał w Egipcie jakieś złe przeczucia, że coś się z dzieckiem dzieje i coś mu grozi. Więc otworzył drzwi. Tamten wyciągnął nóż. Może nie od razu. Jakaś sprzeczka, przepychanie w przedpokoju. Daria w sypialni usłyszała, jak krzyknął: Pomóż mi, to Rafał, on ma nóż. Bogdan wbiegł do sypialni i upadł na jej łóżko, jakby szukając ratunku. I Rafał także. Zaczął zadawać ciosy. Daria wyskoczyła z łóżka. Usiłowała wydrzeć mu nóż, zraniła się w rękę, ale niegroźnie. Poczekaj, jak umrze, to wyjdę – powiedział. Wtedy zadzwoń na policję.

Wiedziała, kim jest – mężem Aleksandry, dawnej narzeczonej Bogdana i matki ich syna Ksawerego. Nigdy przedtem go nie widziała: niewysoki, w okularach, łysiejący. Nie był w amoku, jak bywają zabójcy, którzy wymierzają cios za ciosem w furii, w zapamiętaniu, nie wiedząc, co się z nimi dzieje, pozbawieni na te sekundy kontroli, woli, zrozumienia.

Zadał siedem ciosów. Czekał, aż Bogdan umrze.

Chciał mieć tego pewność. – Przepraszam, że musisz to widzieć – powiedział Darii. To ciebie nie dotyczy, nie bój się, ciebie nie zabiję. To wszystko trwało cztery minuty. Wyszedł. Daria nakręciła numer policji. Napastnik pojechał do znajomych. Wpuścili go. Umył ręce z krwi.

Pojechał na Mazury. Chciał być może pożegnać się z synem z pierwszego małżeństwa, który spędzał tam ferie. Syn się od niego odwrócił. Ich rodzina się rozpadła. Ojciec ożenił się z Aleksandrą, która już wtedy miała syna Ksawerego.

A może Rafał liczył na to, że zdoła pożegnać się z synem, nim zostanie zatrzymany i będzie miał dość sił, by z tych Mazur już nie wrócić.

Polityka 8.2005 (2492) z dnia 26.02.2005; Społeczeństwo; s. 92
Reklama