Na ekrany węgierskich kin wszedł właśnie film Marty Meszaros o przywódcy antysowieckiego powstania w 1956 r. Imre Nagyu. Wielką kreację stworzył w nim Jan Nowicki. Budapeszteńskie radio Klub zainteresowało się przy okazji, czy wśród Janów Nowickich na opublikowanej w Internecie liście ewentualnych współpracowników polskich służb bezpieczeństwa znajduje się dobrze znany na Węgrzech aktor. Takie pytanie padło w audycji poświęconej lustracji na Węgrzech i w Polsce. Lustracyjną gorączkę przechodzą oba kraje. Jedna ze znanych budapeszteńskich firm doradczych Instytut Political Capital opublikowała właśnie na swoich stronach internetowych samorzutną listę „agentów i współpracowników komunistycznej służby bezpieczeństwa”. Na razie jest na niej 19 – znanych już z poprzednio ujawnionych afer wzgl. autolustracji – nazwisk, w tym byłego premiera Medgyessy?ego. Dzika lustracja ma przyspieszyć ospały dotychczas proces otwierania archiwów.
Ustawą z 1994 r. objęto do tej pory 500 osób: członków rządu, posłów, sędziów i prokuratorów. Kilka miesięcy temu powstał projekt rozszerzenia lustracji, zgłoszony przez koalicyjnych Wolnych Demokratów. Premier Ferenc Gyurcsany i jego socjaliści początkowo go poparli (patrz POLITYKA 4), ale teraz, podobno pod wpływem wiadomości z Polski, zmienili stanowisko. W projekcie nie ma już mowy o ujawnieniu wszystkich zasobów personalnych służb bezpieczeństwa sprzed 1990 r., a tylko teczek przekazanych do Historycznego Archiwum SB (odpowiednika IPN). Nie będą też wydane dokumenty tych TW, którzy współpracują z obecnymi służbami. Z kolei internetowi lustratorzy, ogłaszając swoją listę, też powołują się na polskie doświadczenia: że to najlepszy sposób na wymuszenie rozliczeń z przeszłością.