Archiwum Polityki

Zrzutka na kino

Polscy filmowcy już zapomnieli, jak u zarania nowej Polski głosili dumne hasło, iż kino wyżywi się samo. Teraz powtarzają w wywiadach, że państwo ma niezbywalny obowiązek wspierać swoją kinematografię. Tak jest zresztą w większości krajów Unii Europejskiej, gdzie źródłami publicznego finansowania sztuki filmowej są dotacje z budżetu państwa, ale także odpisy od biletów kinowych (zapewniają one przykładowo 37 proc. funduszu dotacji w Szwecji, 24 proc. we Francji, 21 proc. w Niemczech). Najbardziej o swoje kino narodowe dba Francja, co jest zresztą częścią szerszego programu ochrony tożsamości kulturowej przed inwazją amerykańskich standardów. Fundusz kinematografii francuskiej zasilany jest m.in. przez 11-proc. odpis od biletów kinowych, 5,5-proc. odpis od obrotów telewizji o profilu ogólnym (nie dotyczy to kanałów tematycznych) oraz 5-proc. odpis od zysków ze sprzedaży kaset wideo i DVD. Kinematografię wspierają telewizje publiczne i prywatne: np. w Niemczech ARD i ZDF przeznaczają 11 mln euro rocznie na produkcje plus 9 mln na koprodukcje. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii i w innych krajach europejskich, które w ostatnich sezonach mogą pochwalić się osiągnięciami własnych kinematografii.

Historia tworzenia polskiej ustawy o kinematografii jest długa i zawiła. Niestety, środowisko filmowe też nie zawsze potrafiło mówić jednym głosem, stąd kolejne wersje projektów i trwające w nieskończoność debaty. Zresztą parlament, zajęty wieloma ważniejszymi sprawami, nie miał do kina głowy. Ostatnio coś się jednak kręci. Do Sejmu trafia właśnie nowy jednolity projekt, który już w punkcie pierwszym stwierdza: „Państwo sprawuje mecenat nad działalnością w dziedzinie kinematografii, jako części kultury narodowej, polegający w szczególności na wspieraniu produkcji i promocji filmu, upowszechnianiu kultury filmowej oraz ochronie dziedzictwa kulturalnego w dziedzinie filmu”.

Polityka 7.2005 (2491) z dnia 19.02.2005; Komentarze; s. 19
Reklama