Archiwum Polityki

Amerykanin Balcerowiczem w Izraelu

Może nawet więcej rozgłosu niż wybory nowego lidera Autonomii Palestyńskiej wywołała w Izraelu nominacja szefa narodowego Banku Centralnego. Nazywa się Stanley Fisher, jest Amerykaninem i słabo sobie radzi z hebrajskim. Owszem, ma kwalifikacje, ostatnio był wiceprezesem potężnej Citigroup, wcześniej działał w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, doradzał też Izraelowi w połowie lat 80., jak wyjść z hiperinflacji. Ale też z miejsca podniosły się głosy, czy w 7-milionowym Izraelu nie było nikogo, kto udźwignąłby to stanowisko. Praca w banku narodowym będzie teraz przypominać treningi Makabi Tel Awiw, gdzie koszykarzom wszystko trzeba tłumaczyć na angielski – ironizuje gazeta „Yediot Aharonot”. Znaleźli się też obrońcy Fishera: każdy Żyd ma prawo zostać obywatelem Izraela i to chyba lepiej, kiedy przyciągamy bankierów niż zamiataczy ulic – pisze „Haaretz”. Ze swej strony nowy prezes obiecał, że ostro weźmie się za naukę języka.

Polityka 3.2005 (2487) z dnia 22.01.2005; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 16
Reklama