W jednym z ostatnich numerów bardzo mi skądinąd miłego „Tygodnika Powszechnego”, mniej mi miły jego felietonista Jacek Podsiadło pisze do Ludwika Stommy: „Przeczytałem dwa Pańskie felietony z »Polityki« (...) w Internecie, dzięki czemu mogłem je poznać nie biorąc do ręki samej »Polityki«”. Gnębi mnie myśl, czy rzeczywiście czytanie pogardzanego (tak można się domyślić) czasopisma w Internecie mniej plami niż branie go do ręki? Podsiadło poczytuje to sobie za okoliczność łagodzącą?
Andrzej Kruszewicz
Polityka
3.2005
(2487) z dnia 22.01.2005;
Listy;
s. 99