Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Sercowa niedziela

Już trzynasty raz Polacy dali się okleić Jurkowi Owsiakowi czerwonymi samoprzylepnymi sercami. Jego Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to operacja z imponującym instrumentarium: 120 tys. ulicznych kwestarzy, aukcje, zaprzęgnięte do roboty media (głównie TVP 2, ale praktycznie wszystkie stacje i gazety mobilizowały naród, twierdząc chórem, niezbyt zresztą zręcznie, że w orkiestrową niedzielę wszyscy zdajemy jakiś wielki test). I jeszcze artyści, którym zależy na dobrym wizerunku. I lekarze, i wielki bank. Do tej pory w dwunastu akcjach Owsiakowy „zakon” zebrał 53 mln dol. i rozdał 55 mln dol., bo jeszcze zarobił na odsetkach; tegoroczny wstępny szacunek: 23 mln zł. Akcja ma perfekcyjnie dobrany cel: maleństwa w inkubatorach. Z wszelkich badań wynika, że Polacy najchętniej dają na chore dzieci. Rzecz jasna, nie sposób nie docenić tradycji i zasług instytucji kościelnych w tej mierze. Gdy grała Orkiestra, w kościołach w całej Polsce zbierano datki na ofiary azjatyckiego tsunami.

Lecz dobroczynność nie jest jeszcze traktowana jako stały element życia społecznego. Najlepszy dowód to możliwość odpisania 1 proc. dochodu od podatku na instytucje pożytku publicznego, o co tak zabiegały organizacje pozarządowe; w ubiegłym roku wpłynęło z tego tytułu kilkadziesiąt milionów złotych, parokrotnie mniej, niż można było przekazać (można wpłacać do kwietnia!). Wypomniano nam też delikatnie, że w wielkiej europejskiej akcji ratunku dla ofiar tsunami Polska ma nieproporcjonalnie mały udział: Unia zadeklarowała 1,5 mld euro, Polska – 1,25 mln. A nam nie udało się dotąd znaleźć sposobu na zwolnienie z podatku VAT ofiar przesyłanych esemesem.

Filantropia ma za podstawę przekonanie, że mogę pomóc praktycznie zawsze, nawet nic nie mając.

Polityka 2.2005 (2486) z dnia 15.01.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama