Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Pożar w pałacu prezydenckim

Od pożaru w dyskotece w Buenos Aires zajęła się argentyńska klasa polityczna. W wyniku pożaru straciło życie 185 osób (plus 800 rannych), ale teraz ogień pali się pod nogami prezydenta Nestora Kirchnera (powrócił do stolicy ze swej prywatnej rezydencji dopiero po czterech dniach) oraz gubernatora prowincji Anibala Ibarry. Miejsce słynnych Matek z Plaza De Mayo, które od lat demonstrują przed pałacem prezydenckim w sprawie skutków dyktatury wojskowej, zajmują rodziny i przyjaciele wstrząśnięci skalą zaniedbań w dyskotece – na tysiąc miejsc wpuszczono 4 tys. osób, drzwi ewakuacyjne były zamknięte na głucho, a chociaż wstęp dla nieletnich miał być zakazany, wśród śmiertelnych ofiar znaleziono 62 osoby poniżej 18 lat.

Jeden z uczestników kilkutysięcznej demonstracji podpalił się. 40 innych, po bójkach z policją, zostało aresztowanych, 8 osób jest rannych. Gniew kieruje się przeciwko klasie politycznej, pojawiły się transparenty: „Niech sobie pójdą wszyscy!”, które były w użyciu podczas kryzysu argentyńskiego w 2001 r. Demonstranci żądają ustąpienia gubernatora Ibarry, który na razie poświęcił swojego ministra spraw wewnętrznych.

Polityka 2.2005 (2486) z dnia 15.01.2005; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 19
Reklama