Archiwum Polityki

Jerzy Hoffman swojej „Ukrainie”

Ten film jest potrzebny. W trzech 45-minutowych odcinkach zamierzam pokazać losy Ukrainy od chrztu Rusi Kijowskiej po dzień dzisiejszy. Chodzi nie tylko o historię i kulturę, lecz również o proces samostanowienia narodu oraz o problemy, jakie stoją przed nowym państwem. Realizuję go dlatego, że Ukraina to kraj niesamowicie mi bliski poprzez przyjaciół i rodzinę po mojej zmarłej żonie Walentynie. Ponadto realizowałem tam szereg filmów i Ukraina tak dobrze przyjęła mój film „Ogniem i mieczem”. Robię ten film także dlatego, że jestem obywatelem polskim i nikomu dziś już chyba nie trzeba tłumaczyć, jakie znaczenie dla nas, dla Polski, ma niepodległa, silna, bogata i demokratyczna Ukraina. Bezpośrednią inspiracją był tytuł książki Leonida Kuczmy „Ukraina to nie Rosja”. Zdziwił mnie ten tytuł. Dla nas w Polsce chyba nikt nie ma wątpliwości, że Ukraina to Ukraina, a Rosja to Rosja. Choć jeszcze przecież stosunkowo niedawno na pytania, które zadawałem na Zachodzie: „Co wiecie o Polsce?” czy „Gdzie leży Warszawa?”, nierzadko dostawałem odpowiedź: „Gdzieś w Rosji”. Chociaż dzisiaj szeroko rozpropagowana przez media Pomarańczowa Rewolucja wypromowała Ukrainę, to jednak wcześniej wiedza o tym jednym z największych krajów europejskich była o wiele mniejsza niż o Polsce. Łatwiej jest stworzyć państwo niż naród, jednak ostatnie wydarzenia udowodniły, że ukraiński naród zdał egzamin dojrzałości. Ale wynik wyborów pokazał też, że Ukraina jest głęboko podzielona w swoich preferencjach politycznych. Ciekawe jest to, iż linia tego podziału prawie zbiega się z granicą między Rzeczpospolitą a Rosją sprzed pokoju andruszowskiego (1667 r.), czyli zasięgiem przenikających przez Polskę idei europejskich.

Przy realizacji zdjęć zjeździliśmy Ukrainę wzdłuż i wszerz.

Polityka 2.2005 (2486) z dnia 15.01.2005; Kultura; s. 59
Reklama