Im bardziej Amerykanie chwalą komandosów z GROM, tym większe chmury zbierają się nad tą formacją. Istnieje obawa, że po zakończeniu działań w Iraku GROM, czyli JW 2305, przestanie istnieć.
W Iraku według oficjalnych źródeł przebywa ok. 50 żołnierzy jednostki stworzonej na początku lat 90. przez gen. Sławomira Petelickiego. Z naszych informacji wynika, że jest ich siedemdziesięciu. Wykonują poważne zadania bojowe zlecane przez dowództwo amerykańskie. Na miejscu jest dowódca GROM płk Roman Polko. Ale w dniu, kiedy ten numer „Polityki” ukaże się w kioskach, płk Polko będzie już w kraju. Według nieoficjalnych źródeł został z Iraku odwołany przez szefostwo Sztabu Generalnego. Powód? W prasie ukazały się zdjęcia pułkownika i jego podwładnych podczas zdobywania portu Umm Kasr. Polskie dowództwo uznało, że GROM został przez to zdekonspirowany, a winą za prasowy przeciek obciążyło pułkownika Polko.
– Ta jednostka jest dla Sztabu Generalnego solą w oku. A przecież to jedyna polska w pełni zawodowa formacja przygotowana do walki na nowoczesnym polu bitwy – uważa gen. Petelicki.
Już wcześniej próbowano przeformować GROM. Generał Bolesław Izydorczyk snuł kiedyś przed komisją sejmową plany przekazania tej jednostki do I Pułku w Lublińcu. Teraz tamte pomysły podobno znów wracają.
Tuż przed wybuchem konfliktu irackiego doszło do kolejnego skandalu wokół GROM. Sztab Generalny forsował plan przeniesienia części tej formacji do jednostki Formoza należącej do Marynarki Wojennej. Płk Polko podał się wtedy na znak protestu do dymisji, ale nie przyjął jej minister Jerzy Szmajdziński. Teraz pułkownik karnie wraca do kraju, co w obliczu walk, w których bierze udział polska doborowa formacja, jest decyzją bez precedensu.