Archiwum Polityki

Dziura w rurze

„– Panie sierżancie, pan nie ma jaj, pan ma kinder niespodzianki...”, „– Pękła rura wodociągowa – czym ją zatkać? – Zatkajcie własnym wackiem, szeregowy”. Te i inne koszarowe żarty (przepraszam przedstawicieli wojska polskiego, którzy – jak sądzę – wolą żarty na trochę wyższym poziomie) można usłyszeć i obejrzeć w każdy piątek około godziny 21 w pierwszym programie TVP. O tej porze bowiem jest emitowany nowy serial komediowy „Bao-bab” w reżyserii Jana Kidawy-Błońskiego, w doborowej aktorskiej obsadzie. W pierwszym odcinku najwspanialszym gagiem (sądząc po natężeniu śmiechu dodawanego z offu) było dosypanie (Wiktor Zborowski) proszku do kotła z zupą, co spowodowało, że generał (Krzysztof Kowalewski), pułkownik (Marian Glinka) i sierżant (Mirosław Baka) jedząc puszczali kolorowe bańki mydlane nosem, uszami i odbytnicą. Równie wdzięcznym gagiem było zatkanie dziury w rurze wyżej wymienionym „wackiem”. Szeregowy pełniący funkcję pogotowia hydraulicznego wdzięcznie kołysał się w tył i w przód, ratując koszary od potopu.

Kolejne odcinki będą zapewne jeszcze śmieszniejsze. Do koszar przybyła bowiem grupa poborowych – kobiet. Już od samego powitania widać było, w którą stronę zmierza scenarzysta i reżyser. Cała akcja kręci się wokół damskich gołych tyłeczków. A rozmarzony widz ma w pamięci np. znane przysłowie: jedna baba, drugiej babie... Już jest kupa śmichu.

Polityka 14.2003 (2395) z dnia 05.04.2003; Kultura; s. 56
Reklama