Archiwum Polityki

Czy Donald Tusk przemówi basem?

Platforma Obywatelska wystąpiła wreszcie z wyrazistą inicjatywą: ratowania finansów publicznych. Ugrupowaniu brak jednak nadal wyrazistego lidera, który dawałby dobrym pomysłom twarz i dynamikę. Czas trzech tenorów (Tusk, Olechowski, Płażyński) bezpowrotnie minął, teraz potrzebny jest jeden silny bas. Ale go nie ma. Zdarza się nawet, że Jan Maria Rokita, bardzo aktywny członek komisji śledczej, w mediach mylnie podpisywany jest PiS, bo raczej z tym ugrupowaniem się kojarzy. A Unia Wolności, skazana już dawno na niebyt wobec powstania konkurencyjnej Platformy, znowu ma notowania na poziomie parlamentarnego życia, czyli 5 proc. (PO oscyluje wokół 10 proc.). – Nie tyle my jesteśmy słabi, co PiS przyjęło skuteczniejszy model przywództwa, zapewniający mu wyrazistość, szybszą reakcję na bieżące wydarzenia – uważa Zyta Gilowska, której zdaniem opozycyjne partie podzieliły się tematycznie: PiS odbierane jest jako partia, która interesuje się głównie sprawami wymiaru sprawiedliwości, a PO – gospodarką, która jest mniej widowiskowa.

Na nowego przywódcę partii jest typowany w kuluarach Donald Tusk. Sam jednak, zdaniem Gilowskiej, niespecjalnie się do tego wyrywa. – Szefem partii nadal powinien być Maciej Płażyński – mówi Tusk „Polityce”. – W czołówce Platformy powinni znaleźć się tacy ludzie jak Gilowska, Rokita, Piskorski, Tusk – wymienia jednym tchem. Być może to sygnał, że podział ról jest już znany i dokona się na czerwcowym kongresie PO – Płażyński będzie szefem partii, a Tusk przejmie od niego na razie tylko klub parlamentarny. Skąd jednak te wahania, skoro wiadomo, że wyrazisty lider to co najmniej połowa sukcesu partii? – Wszyscy znają wady Płażyńskiego, ale Tusk obawia się, że jego osoba zawęzi wizerunek PO do dawnego KLD – uważa jeden z polityków PO.

Polityka 12.2003 (2393) z dnia 22.03.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 13
Reklama