Archiwum Polityki

Polowanie na króliki

Hollywoodzki reżyser Philip Noyce, specjalizujący się w nieznośnie schematycznych filmach wysławiających amerykańską demokrację („Czas patriotów”, „Stan zagrożenia”), tym razem nieoczekiwanie nakręcił całkiem niepoprawną politycznie rzecz, mianowicie dramat społeczny o tragedii aborygeńskich dzieci siłą asymilowanych z białymi. W wyniku szeroko zakrojonej akcji od 1900 do 1972 r. dziesiątki tysięcy australijskich Aborygenów z domieszką białej krwi zostało osadzonych w sierocińcach przypominających obozy koncentracyjne. Dzieci były indoktrynowane, torturowane, większość zginęła nie doczekawszy adopcji. Film został oparty na pamiętnikach córki jednej z ofiar rasistowskiej represji w zachodniej Australii Molly Pilkington. Przedstawia bezprecedensową ucieczkę trójki rodzeństwa z jednego z takich obozów w Moore River do oddalonej o dwa i pół tysiąca kilometrów rodzinnej wioski Jigalong. Ich gehenna – przejście przez pustynne tereny – wypełnia znaczną część filmu. Została ukazana z wyczuciem, bez patetycznych komentarzy, co jest zasługą nie tylko subtelnej reżyserii i znakomitych zdjęć Christophera Doyla, ale również autora muzyki „Polowania na króliki” Petera Gabriela, fantastycznie kreującego klimat zagrożenia i wykorzenienia.

(JAW)

:-) świetne
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe
Polityka 12.2003 (2393) z dnia 22.03.2003; Kultura; s. 64
Reklama