Archiwum Polityki

Wiosna Brudów

Wiosna jednak przyszła. Ślizgała się po lodzie, omijała blokady i skrzyżowania, gdzie pełno snujców na drodze spacerujących wśród czekających tirów i prywatnych autek, trochę się zagrypiła korzystając ze zreformowanej służby zdrowia, rozczuliła się jak głupia, że winiet nie będzie, jedynie wicepremier Pol stoi jak ułan na winiecie, obejrzała przygotowania do obrony przed atakiem binladenowców z Klewek i przekonana, że nam nie trzeba wąglika – woda z Nowego Targu wystarczy – zaopatrzyła się w maskę gazową, wyniesioną z magazynu przez wojaków na przepustce, oferujących ponadto granatów pęk i minę głębinową na raty, bez żyrantów. Napawając się tym, co zobaczyła, Wiosna 2003 obejrzała wynajmowaną od Kościoła (czynsz rzucany na tacę) skromną, lecz chędogą siedzibę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, przed którą uwijał się tłum reporterów, zadających podchwytliwe pytanie:
– Co pani sądzi o przewodniczącym Juliuszu Braunie?
– Jeśli chodzi o Juliusza, to wolę Słowackiego – odparła. – A co do Brauna, to bardziej odpowiada mi Andrzej Braun, pisarz.

Uwagę Wiosny w III RP zaprzątnął podczas inspekcyjnej przechadzki cherlawiec objuczony kolejnymi edycjami kodeksu karnego.

– Po co to panu? – spytała.
– Jak to, po co: piszę biografię powszechnie szanowanego w sferach rządzących biznesmena i filantropa.

Zwiedzając Sejm wizytatorka natknęła się na członkinię komisji śledczej, ozdobę młodzieżówki SLD. Orientując się w kompetencjach posłanki, zapytała ją o toaletę: po chwili namysłu była solidnie doinformowana. Natomiast napotkany przy szatni Jan Maria Rokita żalił się, streszczając przystępnie swój wywiad dla „Przekroju”, w jakich koszmarnych warunkach przyszło mu pracować.

Polityka 12.2003 (2393) z dnia 22.03.2003; Groński; s. 109
Reklama