Archiwum Polityki

Cisi rzymscy Chińczycy

Nawet jednodniowa wyprawa do Rzymu to więcej niż podróż w przestrzeni. To także podróż w czasie. Rzym zwie się wiecznym miastem i choć wiele innych miast istniało wcześniej, to wieczność jest przymiotnikiem, który wyrasta z ciągłości. Rzym żyje wiecznie, bo bez przerwy. Czasem bywał większy, czasem mniejszy, bywało, że liczył dwa miliony mieszkańców, a bywało, że ledwie kilkadziesiąt tysięcy, ale ciągłość była tak długo nieprzerwana, że z krótkiej perspektywy jednostkowego życia może się wydawać wiecznością.

W zeszłym tygodniu trafiłem do Rzymu z głową nabitą polską polityką i, jak to często bywa, bez najmniejszego trudu odnalazłem liczne analogie. U nas rozpad koalicji, nad Tybrem niebezpieczne napięcia z nieprzewidywalną Ligą. W kraju problemy z telewizją publiczną, w Rzymie zawzięta walka o obsadę rady nadzorczej i przypisanie poszczególnych kanałów partiom będącym przy władzy (oczywiście pod hasłem ich odpolitycznienia). Niestety, z istnienia licznych analogii nie wynika dla nas żadna istotna pociecha. Włochy mają się dobrze w dziedzinie gospodarki, a pełna napięć włoska demokracja dowiodła swej solidności przez długie dziesięciolecia, tymczasem nad Wisłą ani jedno, ani drugie zdanie nie ma zastosowania.

Uciekając od polityki oddaję się w myślach poezji. Ona zresztą przywiodła mnie do Rzymu. Zostałem wezwany, by komentować wydanie „Tryptyku rzymskiego” papieża. Jako człowiek mediów wiem, że w telewizji komentowanie sprowadza się do tego, by powiedzieć jakieś jedno proste i, w miarę możności, chwytliwe, łatwe do zapamiętania zdanie. Zdanie to ani nie musi być mego autorstwa, ani też nie ma potrzeby, aby sięgało jakiejś głębi. W wypadku poezji wystarczy, że głębię tę zawiera utwór, natomiast telewizja pozostaje jedynie witryną, w której można obejrzeć okładkę i zapamiętać, że książka jest właśnie do kupienia.

Polityka 12.2003 (2393) z dnia 22.03.2003; Zanussi; s. 113
Reklama