Archiwum Polityki

Półwysep półksiężyca

Al Dżazira znaczy po arabsku półwysep. W przypadku katarskiej satelitarnej telewizji można też mówić o przyczółku. Enklawie wolnego słowa w świecie arabskim. Jak każda wolność, również ta przysparza pewnych kłopotów.

W 1996 r., czyli w rok po objęciu władzy przez obecnego emira Hamada Al-Sani, rząd katarski wydał zezwolenie na otwarcie nowej stacji telewizyjnej. Dał jej wolną rękę w sposobie doboru i prezentacji wiadomości, znosząc przy okazji – przynajmniej oficjalnie – wszechobecną tu dotąd cenzurę.

Stacja Al Dżazira ruszyła ze swadą, nadając od razu na cały region arabskojęzyczny. Z miejsca też zaszokowała widzów programem „W przeciwnym kierunku”, do którego jej szefowie zaczęli zapraszać dysydentów z Egiptu, Arabii Saudyjskiej, Algierii, Syrii, Iraku, Jordanii. Program gościł między innymi profesora uniwersytetu w Kuwejcie Abdullaha Nefaisi, znanego z krytycznego stosunku do arabskich reżimów nad Zatoką Perską. Tygodnik „Time” z upodobaniem cytował jego kostyczną wypowiedź: „Wolność polityczna nad Zatoką? Taka tutaj nie istnieje”.

W programie „W przeciwnym kierunku” zdrowo dostało się też wielkiemu sąsiadowi Kataru Arabii Saudyjskiej za naruszanie praw człowieka. Po kolei skrytykowani zostali także okoliczni władcy – za korupcję i niekompetencję. Nawet emir Kataru poddany został krytyce za próbę nawiązania układów gospodarczych z Izraelem, jaką podjął pod koniec ubiegłej dekady pomimo trwającego konfliktu izraelsko-palestyńskiego.

Każdy widz może w czasie tego programu zadzwonić i przedstawić własne poglądy – to w świecie arabskim szokująca nowość. Kiedy w 1999 r. Al Dżazira nadała pierwszy wywiad z mniej znanym wówczas Osamą ibn Ladenem – i to pomimo protestów ze strony zarówno USA jak i Arabii Saudyjskiej – widzowie dzwonili jeszcze przez ładnych parę godzin po zakończeniu programu, dzieląc się swoimi opiniami.

Polityka 11.2003 (2392) z dnia 15.03.2003; Świat; s. 50
Reklama