Karnawał za nami. Posypywanie głowy popiołem trochę się przedłuży: na galach, fetach, rozdawaniu statuetek, imprezach filantropijnych wyraźnie zaznacza swą nieobecność klasa polityczna. Czegoś spłoszona, nie tak pewna i szastalska jak dawniej. Właściwie sytuacja dojrzała do tego, by któryś z organizatorów spędów stanął przed publicznością, zadając pytanie:
– Czy jest jakiś polityk na sali?
Odpowie mu zakłopotane milczenie. Jedynie zabłąkany wśród gości sponsor zwierzy się koledze:
– Nie wiem jak ty, ale ja ubezpieczyłem się od bruderszaftów!
Wyjaśniło się także, w związku z mozołem sejmowej komisji śledczej, dlaczego główny podejrzany sięgnął po młodych adwokatów: wie, ile to potrwa. Gdy prace komisji dobiegną końca, będzie miał obrońców-seniorów palestry. Teolodzy również wzbogacili swą wiedzę. Z dużą dawką prawdopodobieństwa mogą odtworzyć przebieg rozmowy Stwórcy z Mojżeszem na górze Synaj. Ledwo Mojżesz wgramolił się na szczyt, usłyszał:
– Czy nie zapomniałeś o Księdze Wyjścia, w której skrupulatnie odnotowano, kiedy wyszliście? Bez Księgi Wyjścia cały Pentateuch nieważny.
Najbardziej jednak brak mi fotek, dokumentujących tańce i tancerzy minionego Karnawału. To także znak czasu: fotografie okazały się równie niebezpieczne karierowo jak telefony. Słyszałem jak to dama na stanowisku o szóstej rano (po raz pierwszy w życiu) pobiegła do kiosku – kumpela zawiadomiła ją, że w jednym z dzienników ukaże się jej zdjęcie w towarzystwie panów, wtedy na topie, teraz na dnie. A czy to łatwo przewidzieć, kto kiedy będzie źle widziany? Człowiek rozumny – podpowiada echo – nigdy sam nie popełnia wszystkich błędów, daje szansę innym. Niestety, tych innych nie ujrzymy już wirujących na parkiecie.