Archiwum Polityki

W marcu jak w karcu

Marzec 68 roku wraca do mnie klatkami filmu, którego montażystą jest pamięć. Pamięć scen, obrazów, rozmów, sformułowań używanych przez ówczesnych publicystów. I wtedy znów rozkwita „zatruty kwiat rewizjonizmu”, na ideologicznym grillu wyraźnieją „półgęski wędzone w dymach bliskowschodniej wojny”. Przypomina się anonimowa śpiewanka, naśladownictwo „Pieśni o ziemi naszej” Wincentego Pola:

A czy znasz ty, bracie młody
Ten krajobraz mazowiecki –
Kępa, kąkol oraz moczar
I piasecki, i piasecki.

Echo powtarza obiegowe dowcipy, przechowujące klimaty tamtych dni, ciężar powietrza, smród zakisłego błota.

– Dlaczego akademicy noszą białe czapki? – Ano, żeby pałki milicyjne się nie brudziły. Albo: zmurszali endecy przyglądają się pałowaniu. – Popatrz pan, antysemityzm, taka piękna idea i co oni z niej zrobili!

Dodajmy dla porządku określenia i zwroty: ubelisk, moczarstwo, profesor z ustępu (to o pospiesznych awansach marcowych docentów). Nie zapominajmy o hasłach obnoszonych przez uczestników wieców poparcia dla kierownictwa partii: Studenci do nauki, literaci do pióra! Mosiek agresor!

Marzec doczekał się studiów historycznych, analiz wydarzeń, publikacji dokumentów pozwalających ogarnąć bezmiar draństwa i głupoty, której wydawało się, że myśli. Ale nieraz od syntez bardziej przemawiają epizody: donosiciel zatrudniony w Studiu Opracowań Filmowych kabluje, że niejaki Andrzej Miłosz zafundował sobie czapkę z pięcioramienną gwiazdą. W gwiazdę wprawiony jest wizerunek Lenina z okiem przesłoniętym prowokacyjnie czarną opaską. W Łodzi wywalono z pracy krawca o fatalnym pochodzeniu. Kiedy ktoś zwrócił mu uwagę: – Czemu to Dajanku chodzisz bez opaski; bezczelnik odparł: – Pocałuj mnie w dupę!

Polityka 10.2003 (2391) z dnia 08.03.2003; Pilch; s. 100
Reklama