Archiwum Polityki

Skłonność do dziwnych lektur

Staram się jak najrzadziej pisywać państwu o filmach (jako że ich robienie jest moim prawdziwym zawodem). Nie czuję natomiast żadnych zahamowań przed pisaniem o moich lekturach, szczególnie że ostatnio znalazłem się aż w dwóch gremiach oceniających dokonania pisarskie i wydawnicze. Naturalny wybór lektur opieram na zasadzie, że nie warto czytać żadnych książek, ani dobrych, ani ciekawych, ponieważ życie jest krótkie, a od czytania oczy bolą (nie mówiąc o bólach kręgosłupa), więc czytania warte są jedynie książki najciekawsze i najlepsze – pozostałe służą ludziom do zabijania czasu, a ja w moim czynnym życiu czasu nie muszę zabijać. Przeciwnie – to on mnie zabija, ponieważ nie jest dosyć rozciągliwy. (To ostatnie zdanie nosi znamię dosyć trywialnej retoryki; mówiąc bardziej serio – czas zabija, ponieważ śmierć oznacza koniec czasu, a marzenie o nieśmiertelności i wszelka transcendencja jest wyjściem poza świat czasowy w mglistym kierunku wieczności).

Z braku czasu nie czytam książek, w których fizycy i filozofowie roztrząsają pytania z istotą czasu związane. Ich rozważania wydawały mi się już na studiach nieludzkie i po części nieuprawnione. Żyjąc w czasie nie mamy chyba prawa zaglądać tam, gdzie go nie ma, a do tego wątpię, czy mamy ku temu potrzebne narzędzia. Czytam natomiast książki o pieniądzach, ponieważ przez pierwszą część życia miałem ich bardzo mało (i wtedy byłem zainteresowany nie naturą pieniędzy, ale ich posiadaniem). Dziś natomiast w zasadzie pieniędzy mam dosyć i spostrzegam, że coraz bardziej nie rozumiem, co one znaczą. Stąd mój pociąg do lektur krajowych (Morawskiego „Historia pieniądza”) i zagranicznych (Sedillota ta sama historia, w tytule podparta przymiotnikami „moralna” i „niemoralna”.

Polityka 10.2003 (2391) z dnia 08.03.2003; Zanussi; s. 105
Reklama